Naomi zawsze
czekała na mnie przed więzieniem, bo jak się usprawiedliwiała „woli świeże
powietrze’’. Wybrałam trzecie piętro i winda ruszyła. Spojrzałam na
zegarek. 13:20. Zazwyczaj przychodzę do
taty między 13 a 14, ponieważ wtedy więźniowie mają obiad, a biuro mojego ojca
jest za celami więziennymi, więc mimo wszystko wolę unikać niebezpiecznych
mężczyzn.
Swobodnie przeszłam przez korytarz wypełniony celami i otworzyłam drzwi do biura taty.
-Hej tato!- zawołałam z uśmiechem widząc siedzącego przy biurku ojca.
-O, Alex!- ucieszył się tata i pociągnął nosem- Czy… czy ja czuję chińszczyznę…?
-Taaaak! To dla ciebie, zjedz coś ciepłego.- uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle koło ojca.
Nagle telefon służbowy na biurku taty zadzwonił. Mężczyzna przestał jeść i odebrał połączenie oblizując palce.
-Nichols, słucham?- spytał poważnie, a jego oczy po chwili powiększyły się do rozmiaru pięciozłotówki. Co chwilę potakiwał do słuchawki i po paru minutach rozłączył się.
-Stało się coś?- spytałam widząc załamanie taty.
-Jeden z więźniów uciekł ze stołówki, nie wyszedł poza teren więzienia ale lata gdzieś po pomieszczeniach służbowych co nie jest najbezpieczniejsze… Posłuchaj, idź po Wilsona, jest w magazynie, on odprowadzi cię bezpiecznie do wyjścia.
-Dobra, pa tato.- uśmiechnęłam się i wyszłam z biura.
Wilson był jednym z pracowników więzienia. Lubiłam go, był dla mnie miły. Tak jak powiedział ojciec, poszłam do magazynu znajdującego się piętro wyżej. Popchnęłam ciężkie metalowe drzwi i weszłam po cichu.
-Wilson? To ja… Alex. Tata prosił żebyś…- w tym momencie urwałam bo zimna dłoń zakryła mi usta.
Próbowałam krzyknąć, ale nie potrafiłam. Serce chyba mi stanęło, a żołądek podskoczył do gardła.
-Ciii… nie wyrywaj się…- usłyszałam całkiem przyjemny głos, który jednak nie był głosem Wilsona.
Przygryzłam wargę i lekko obróciłam głowę. Zobaczyłam młodego, na oko dziewiętnastoletniego chłopaka.
-Co do…- miałam już wygarnąć mu co robi, gdy zobaczyłam jego pomarańczowy kombinezon.
Tak. To ten uciekinier ze stołówki. Zaczęłam szybciej oddychać i powoli odsuwałam się w stronę wyjścia.
-Hej, nie uciekaj księżniczko.- zaśmiał się chłopak i zatarasował mi przejście.
-Przepuść mnie. Bo zacznę krzyczeć.- wycedziłam przez zaciśnięte zęby, ale chłopak jedynie się zaśmiał.
-Słońce, spokojnie… Co tu właściwie robisz?- spytał jak gdyby nigdy nic i oparł się o ścianę.
-Co cię to obchodzi? Odsuń się.- szepnęłam, powstrzymując łzy.
Blondyn znów się zaśmiał i podszedł do mnie ogarniając mi włosy z twarzy.
-Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy…- powiedział cicho.
Nagle do magazynu wpadła dwójka strażników. Bez słowa złapali więźnia za ręce i skuli go kajdankami. Nie okazywali ani krzty delikatności, popychali i kopali chłopaka bez skrupułów. Złapali go za ramiona i wyprowadzili z magazynu. Widziałam jeszcze jak blondyn puścił do mnie oczko, a za chwilę zniknął za zakrętem.
Westchnęłam i podtrzymałam się półki. Co się właśnie do cholery stało? Przeczesałam włosy dłonią i przyłożyłam czoło do zimnego metalowego pudła leżącego na jednej z wielkich półek.
Gdy trochę ochłonęłam, zarzuciłam torbę na ramię i powoli wyszłam z magazynu. W parę minut pokonałam dystans między magazynem a wyjściem z więzienia. Naomi oczywiście nie było, byłam w więzieniu jakąś godzinę, więc poszła na miasto.
Zdjęłam z ręki gumkę do włosów i jednym ruchem związałam włosy w szybkiego kucyka. Poczułam coś za uchem, więc lekko dotknęłam owego miejsca, ściągając kawałek papieru. Na palec przykleiła mi się cena, zwykła cena, która jest nalepiona na różnych produktach. Tyle że zamiast ceny na karteczce niestarannie napisane były dwa zdania.
4 w nocy. Przyjdź.
Luke
Swobodnie przeszłam przez korytarz wypełniony celami i otworzyłam drzwi do biura taty.
-Hej tato!- zawołałam z uśmiechem widząc siedzącego przy biurku ojca.
-O, Alex!- ucieszył się tata i pociągnął nosem- Czy… czy ja czuję chińszczyznę…?
-Taaaak! To dla ciebie, zjedz coś ciepłego.- uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle koło ojca.
Nagle telefon służbowy na biurku taty zadzwonił. Mężczyzna przestał jeść i odebrał połączenie oblizując palce.
-Nichols, słucham?- spytał poważnie, a jego oczy po chwili powiększyły się do rozmiaru pięciozłotówki. Co chwilę potakiwał do słuchawki i po paru minutach rozłączył się.
-Stało się coś?- spytałam widząc załamanie taty.
-Jeden z więźniów uciekł ze stołówki, nie wyszedł poza teren więzienia ale lata gdzieś po pomieszczeniach służbowych co nie jest najbezpieczniejsze… Posłuchaj, idź po Wilsona, jest w magazynie, on odprowadzi cię bezpiecznie do wyjścia.
-Dobra, pa tato.- uśmiechnęłam się i wyszłam z biura.
Wilson był jednym z pracowników więzienia. Lubiłam go, był dla mnie miły. Tak jak powiedział ojciec, poszłam do magazynu znajdującego się piętro wyżej. Popchnęłam ciężkie metalowe drzwi i weszłam po cichu.
-Wilson? To ja… Alex. Tata prosił żebyś…- w tym momencie urwałam bo zimna dłoń zakryła mi usta.
Próbowałam krzyknąć, ale nie potrafiłam. Serce chyba mi stanęło, a żołądek podskoczył do gardła.
-Ciii… nie wyrywaj się…- usłyszałam całkiem przyjemny głos, który jednak nie był głosem Wilsona.
Przygryzłam wargę i lekko obróciłam głowę. Zobaczyłam młodego, na oko dziewiętnastoletniego chłopaka.
-Co do…- miałam już wygarnąć mu co robi, gdy zobaczyłam jego pomarańczowy kombinezon.
Tak. To ten uciekinier ze stołówki. Zaczęłam szybciej oddychać i powoli odsuwałam się w stronę wyjścia.
-Hej, nie uciekaj księżniczko.- zaśmiał się chłopak i zatarasował mi przejście.
-Przepuść mnie. Bo zacznę krzyczeć.- wycedziłam przez zaciśnięte zęby, ale chłopak jedynie się zaśmiał.
-Słońce, spokojnie… Co tu właściwie robisz?- spytał jak gdyby nigdy nic i oparł się o ścianę.
-Co cię to obchodzi? Odsuń się.- szepnęłam, powstrzymując łzy.
Blondyn znów się zaśmiał i podszedł do mnie ogarniając mi włosy z twarzy.
-Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy…- powiedział cicho.
Nagle do magazynu wpadła dwójka strażników. Bez słowa złapali więźnia za ręce i skuli go kajdankami. Nie okazywali ani krzty delikatności, popychali i kopali chłopaka bez skrupułów. Złapali go za ramiona i wyprowadzili z magazynu. Widziałam jeszcze jak blondyn puścił do mnie oczko, a za chwilę zniknął za zakrętem.
Westchnęłam i podtrzymałam się półki. Co się właśnie do cholery stało? Przeczesałam włosy dłonią i przyłożyłam czoło do zimnego metalowego pudła leżącego na jednej z wielkich półek.
Gdy trochę ochłonęłam, zarzuciłam torbę na ramię i powoli wyszłam z magazynu. W parę minut pokonałam dystans między magazynem a wyjściem z więzienia. Naomi oczywiście nie było, byłam w więzieniu jakąś godzinę, więc poszła na miasto.
Zdjęłam z ręki gumkę do włosów i jednym ruchem związałam włosy w szybkiego kucyka. Poczułam coś za uchem, więc lekko dotknęłam owego miejsca, ściągając kawałek papieru. Na palec przykleiła mi się cena, zwykła cena, która jest nalepiona na różnych produktach. Tyle że zamiast ceny na karteczce niestarannie napisane były dwa zdania.
4 w nocy. Przyjdź.
Luke
I nic więcej.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pieeerwszy rozdział za nami. Na dniach powinien pojawić się szablon, więc blog będzie przyjemniejszy w widoku jak i w obsłudze.
Chcesz być informowana o nowych rozdziałach? Napisz w komentarzu!:)
Chcesz być informowana o nowych rozdziałach? Napisz w komentarzu!:)
xx
omg świetne *o*
OdpowiedzUsuńLuke więźniem, tego jeszcze chyba nie było haha :D
już uwielbiam to ff, czekam z niecierpliwością na nexta.
<3
@xcdiee