Tym razem, Luke
naprawdę mnie zadziwił. Gdy weszłam cicho do więzienia, i udałam się w stronę
celi, poczułam czyjąś dłoń na ustach. Ktoś pociągnął mnie do jednego ze
schowków na miotły. Serce prawie mi stanęło, ale gdy obróciłam się, zobaczyłam
roześmianego Hemmingsa.
-Nieźle, co?- zapytał z uśmiechem.
-Zawsze marzyłam żeby spotkać się nielegalnie z więźniem w schowku na miotły!- zaśmiałam się.
-Nie mamy za wiele czasu, chodź.- spoważniał po chwili blondyn i pociągnął mnie za rękę.
-Co? Gdzie?
-Uciekam stąd. Nie zniosę tego dłużej, mam dziewczynę, muszę się z nią widywać. Ja… tracę tu najlepszy okres w moim życiu!- podniósł głos.
-Co? Uciekasz? Nie Luke, nie będę się w to mieszać.- zacisnęłam zęby.
Nie chciałam mieszać się w ucieczkę więźnia. Jedyne czego mi brakowało to kłopotów z prawem, które i tak mogłabym już mieć. Pokręciłam głową i spojrzałam na Luke’a, który posłał mi błagalne spojrzenie.
-Alex… Jesteś jedyną osobą która może mi pomóc. Wyprowadzisz mnie z tego więzienia i nie będziesz w nic zamieszana. Jeśli coś się stanie, wezmę na siebie winę. Albo zrzucę na Ashtona.- uśmiechnął się.
Nie umiałam nic powiedzieć. To nie była błahostka. To nie była kradzież batonika ze sklepu. To było poważne przestępstwo. Pomoc w ucieczce z więzienia. Za takie coś, sama mogę tu trafić. Przygryzłam wargę i oparłam się o półkę, przykładając dłoń do czoła. Byłam w kropce.
-Proszę…- szepnął Luke.
Jeszcze nie wiedziałam, ile ta prośba zmieni w moim życiu.
-Nieźle, co?- zapytał z uśmiechem.
-Zawsze marzyłam żeby spotkać się nielegalnie z więźniem w schowku na miotły!- zaśmiałam się.
-Nie mamy za wiele czasu, chodź.- spoważniał po chwili blondyn i pociągnął mnie za rękę.
-Co? Gdzie?
-Uciekam stąd. Nie zniosę tego dłużej, mam dziewczynę, muszę się z nią widywać. Ja… tracę tu najlepszy okres w moim życiu!- podniósł głos.
-Co? Uciekasz? Nie Luke, nie będę się w to mieszać.- zacisnęłam zęby.
Nie chciałam mieszać się w ucieczkę więźnia. Jedyne czego mi brakowało to kłopotów z prawem, które i tak mogłabym już mieć. Pokręciłam głową i spojrzałam na Luke’a, który posłał mi błagalne spojrzenie.
-Alex… Jesteś jedyną osobą która może mi pomóc. Wyprowadzisz mnie z tego więzienia i nie będziesz w nic zamieszana. Jeśli coś się stanie, wezmę na siebie winę. Albo zrzucę na Ashtona.- uśmiechnął się.
Nie umiałam nic powiedzieć. To nie była błahostka. To nie była kradzież batonika ze sklepu. To było poważne przestępstwo. Pomoc w ucieczce z więzienia. Za takie coś, sama mogę tu trafić. Przygryzłam wargę i oparłam się o półkę, przykładając dłoń do czoła. Byłam w kropce.
-Proszę…- szepnął Luke.
Jeszcze nie wiedziałam, ile ta prośba zmieni w moim życiu.
***
Jeden ze
strażników prawie nas przyłapał, ale udało nam się wyjść z więzienia. Luke
stanął przed wejściem i wziął głęboki oddech. Odwrócił się do wielkiego budynku
i pokazał w jego stronę środkowy palec. Uśmiechnęłam się, widząc to.
-Idziemy.- odparł i pociągnął mnie w stronę auta Ashtona.
-Hemmings na wolności! Media będą wniebowzięte, nowy temat do dyskusji.- uśmiechnął się Ashton i poklepał kolegę po plecach.
-Wal się, Irwin. Jedź pod moje mieszkanie.- powiedział Luke i wskoczył do auta.
Usiadłam sama na tylnym siedzeniu. Słuchałam jak Ashton opowiada świeżo uwolnionemu więźniowi co się dzieje na zewnątrz i jak wymienia milion nazwisk których nigdy nie słyszałam. Wiedziałam że będę żałować tej decyzji. Ale gdzieś miałam nadzieję że ujdzie mi to na sucho. Jutro z rana na pewno rozpoczną się poszukiwania, przesłuchania…
-O cholera!- krzyknęłam tak, że Ashton zahamował gwałtownie.
-Co?- spytał podenerwowany, obracając się do mnie.
-Dziś jest rozprawa…- szepnęłam.
-Wiem. I to jeden z powodów dlaczego uciekam. Jedź.- nakazał Ashtonowi Luke.
Próbowałam uspokoić oddech, i już miałam kazać Luke’owi wracać, ale dobrze wiedziałam że tego nie zrobi. Jechaliśmy jakieś 20 minut, mijając puste uliczki. O tej godzinie Sydney było martwe. Minęliśmy wprawdzie parę osób idących szybko do pracy na piątą, ale nic poza tym. Wszystko spało.
Zatrzymaliśmy się przed jednymi z nowszych kamienic. Luke uśmiechnął się do siebie na widok tego miejsca, które prawdopodobnie było jego mieszkaniem. Wyskoczył szybko z auta i pobiegł do drzwi.
Z ciekawości wyszłam za nim. Otuliłam się mocniej bluzą, czekając na rozwój wydarzeń. Luke zadzwonił do drzwi i przez chwilę stał nieruchomo. Gdy usłyszałam chrobot zamków w drzwiach, wstrzymałam oddech. Zza drzwi wyszła średniego wzrostu dziewczyna z długimi włosami. Była całkiem ładna, pomimo braku makijażu i rozwalonych włosów. Nie ma co się dziwić, o piątej nad ranem mało kto wygląda dobrze. Gdy zobaczyła Luke’a, jej oczy natychmiast zaszły łzami. Rzuciła się w ramiona blondyna i objęła go z całych sił. Hemmings pogłaskał ją po włosach i podniósł jej zapłakaną głowę. Pocałował dziewczynę a ta odwzajemniła pocałunek, nie powstrzymując łez.
-Luke…- szepnęła i uśmiechnęła się ocierając mokrą twarz.
-Viv, nie mamy czasu, weź najpotrzebniejsze rzeczy i uciekamy. Nie ma pytań, spiesz się.- odparł twardo Luke.
Spojrzałam na Ashtona pytająco. Luke opuszcza miasto? Ashton spojrzał na mnie i jakby czytał mi w myślach, pokiwał prawie niezauważalnie głową. Stałam chwilę patrząc się na otwarte drzwi ale po chwili wskoczyłam do auta. Ashton zrobił to samo.
-Nie możemy tu zostać, wiesz o tym. Najlepiej będzie jeśli i my, i ty zapomnimy o tym wszystkim. Udawaj że nigdy go nie znałaś.-odparł Irwin nawet się nie obracając.
-Mam tak o tym zapomnieć? Gdy wszystkie media będą o tym trąbić, zrobi się afera na cały kraj a mój ojciec dostanie szału?!- krzyknęłam.
Coraz bardziej bałam się, jak to wszystko się potoczy. Przecież Luke rozmawiał ze mną. Rzekomo o wersji wydarzeń na rozprawę, ale na pewno mnie też przesłuchają. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Otarłam je rękawem i spojrzałam na wychodzących z domu Luke’a i Viv, jego dziewczynę, co wywnioskowałam po jej reakcji.
Szybko weszli do auta, Luke na przednie siedzenie, a Viv usiadła ze mną. Obróciłam się w stronę szyby, aby nie patrzeć na nieznajomą. Poczułam czyjąś zimną dłoń na kolanie. Spojrzałam na zapłakaną twarz Viv, a dziewczyna cofnęła rękę. Wyszeptała tylko głuche ‘’dziękuję’’ i uśmiechnęła się.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam lekko głową i znów spojrzałam na szybę. Byliśmy przy domu mojego ojca. Luke wyszedł z auta i otworzył mi drzwi. Wyszłam z auta i spojrzałam na niego. Bałam się, cholernie się bałam. Minęło pół godziny, a ja już strasznie tego żałowałam. Żałowałam tego wszystkiego, od spotkania w magazynie po uwolnienie więźnia. Uwolnienie więźnia… te słowa były wielkie. Tak wielkie, że mogą mnie wsadzić za kratki.
-Ja… dzięki. Wielkie dzięki. Nie dałbym rady bez ciebie.- szepnął Luke i uśmiechnął się tym swoim nieco ironicznym uśmiechem.
I nic więcej. Wsiadł do auta i pomachał mi przez szybę. Auto odjechało. Luke, Ashton i Viv odjechali. Zostawił mnie z tym. Blond skurwiel. Zostawił mnie z przestępstwem na koncie. Spojrzałam na odjeżdżająco auto i nie powstrzymywałam już łez. Nie wiedziałam co się stanie, ale wiedziałam jedno: byłam z tym wszystkim sama.
-Idziemy.- odparł i pociągnął mnie w stronę auta Ashtona.
-Hemmings na wolności! Media będą wniebowzięte, nowy temat do dyskusji.- uśmiechnął się Ashton i poklepał kolegę po plecach.
-Wal się, Irwin. Jedź pod moje mieszkanie.- powiedział Luke i wskoczył do auta.
Usiadłam sama na tylnym siedzeniu. Słuchałam jak Ashton opowiada świeżo uwolnionemu więźniowi co się dzieje na zewnątrz i jak wymienia milion nazwisk których nigdy nie słyszałam. Wiedziałam że będę żałować tej decyzji. Ale gdzieś miałam nadzieję że ujdzie mi to na sucho. Jutro z rana na pewno rozpoczną się poszukiwania, przesłuchania…
-O cholera!- krzyknęłam tak, że Ashton zahamował gwałtownie.
-Co?- spytał podenerwowany, obracając się do mnie.
-Dziś jest rozprawa…- szepnęłam.
-Wiem. I to jeden z powodów dlaczego uciekam. Jedź.- nakazał Ashtonowi Luke.
Próbowałam uspokoić oddech, i już miałam kazać Luke’owi wracać, ale dobrze wiedziałam że tego nie zrobi. Jechaliśmy jakieś 20 minut, mijając puste uliczki. O tej godzinie Sydney było martwe. Minęliśmy wprawdzie parę osób idących szybko do pracy na piątą, ale nic poza tym. Wszystko spało.
Zatrzymaliśmy się przed jednymi z nowszych kamienic. Luke uśmiechnął się do siebie na widok tego miejsca, które prawdopodobnie było jego mieszkaniem. Wyskoczył szybko z auta i pobiegł do drzwi.
Z ciekawości wyszłam za nim. Otuliłam się mocniej bluzą, czekając na rozwój wydarzeń. Luke zadzwonił do drzwi i przez chwilę stał nieruchomo. Gdy usłyszałam chrobot zamków w drzwiach, wstrzymałam oddech. Zza drzwi wyszła średniego wzrostu dziewczyna z długimi włosami. Była całkiem ładna, pomimo braku makijażu i rozwalonych włosów. Nie ma co się dziwić, o piątej nad ranem mało kto wygląda dobrze. Gdy zobaczyła Luke’a, jej oczy natychmiast zaszły łzami. Rzuciła się w ramiona blondyna i objęła go z całych sił. Hemmings pogłaskał ją po włosach i podniósł jej zapłakaną głowę. Pocałował dziewczynę a ta odwzajemniła pocałunek, nie powstrzymując łez.
-Luke…- szepnęła i uśmiechnęła się ocierając mokrą twarz.
-Viv, nie mamy czasu, weź najpotrzebniejsze rzeczy i uciekamy. Nie ma pytań, spiesz się.- odparł twardo Luke.
Spojrzałam na Ashtona pytająco. Luke opuszcza miasto? Ashton spojrzał na mnie i jakby czytał mi w myślach, pokiwał prawie niezauważalnie głową. Stałam chwilę patrząc się na otwarte drzwi ale po chwili wskoczyłam do auta. Ashton zrobił to samo.
-Nie możemy tu zostać, wiesz o tym. Najlepiej będzie jeśli i my, i ty zapomnimy o tym wszystkim. Udawaj że nigdy go nie znałaś.-odparł Irwin nawet się nie obracając.
-Mam tak o tym zapomnieć? Gdy wszystkie media będą o tym trąbić, zrobi się afera na cały kraj a mój ojciec dostanie szału?!- krzyknęłam.
Coraz bardziej bałam się, jak to wszystko się potoczy. Przecież Luke rozmawiał ze mną. Rzekomo o wersji wydarzeń na rozprawę, ale na pewno mnie też przesłuchają. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Otarłam je rękawem i spojrzałam na wychodzących z domu Luke’a i Viv, jego dziewczynę, co wywnioskowałam po jej reakcji.
Szybko weszli do auta, Luke na przednie siedzenie, a Viv usiadła ze mną. Obróciłam się w stronę szyby, aby nie patrzeć na nieznajomą. Poczułam czyjąś zimną dłoń na kolanie. Spojrzałam na zapłakaną twarz Viv, a dziewczyna cofnęła rękę. Wyszeptała tylko głuche ‘’dziękuję’’ i uśmiechnęła się.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam lekko głową i znów spojrzałam na szybę. Byliśmy przy domu mojego ojca. Luke wyszedł z auta i otworzył mi drzwi. Wyszłam z auta i spojrzałam na niego. Bałam się, cholernie się bałam. Minęło pół godziny, a ja już strasznie tego żałowałam. Żałowałam tego wszystkiego, od spotkania w magazynie po uwolnienie więźnia. Uwolnienie więźnia… te słowa były wielkie. Tak wielkie, że mogą mnie wsadzić za kratki.
-Ja… dzięki. Wielkie dzięki. Nie dałbym rady bez ciebie.- szepnął Luke i uśmiechnął się tym swoim nieco ironicznym uśmiechem.
I nic więcej. Wsiadł do auta i pomachał mi przez szybę. Auto odjechało. Luke, Ashton i Viv odjechali. Zostawił mnie z tym. Blond skurwiel. Zostawił mnie z przestępstwem na koncie. Spojrzałam na odjeżdżająco auto i nie powstrzymywałam już łez. Nie wiedziałam co się stanie, ale wiedziałam jedno: byłam z tym wszystkim sama.
***
Obudziłam się
dość późno. Usiadłam gwałtownie na łóżku i przypomniały mi się wszystkie
wydarzenia mające miejsce w nocy. Przejechałam dłonią po twarzy i wzięłam
głęboki oddech. Udałam się na dół, gdzie spotkałam Naomi. Siedziała wpatrzona w
telewizor. Gdy obróciła się, zauważyłam że ma całą twarz we łzach.
-Naoms… co się stało?- spytałam cicho i podbiegłam do przyjaciółki.
-Nigdy nie będę wystarczająco dobra. Ashton… zniknął. Jak każdy inny. Nie wróci już. Byłam dla niego tylko wakacyjną przygodą. Tyle.- pociągnęła nosem i wtuliła się we mnie.
-On nie był tego wart, Naomi.- szepnęłam i pogłaskałam przyjaciółkę po włosach.
-Świeża informacja! Z więzienia z Sydney uciekł jeden z więźniów. Luke Hemmings, osądzony o morderstwo siedemnastoletniej kobiety, dzisiejszej nocy uciekł z więzienia. Dyrektor obiektu nie wypowiada się na ten temat, a Sydney żyje w strachu. Morderca na wolności na pewno nie sprawia że czują się bezpiecznie…- usłyszałam głos prezenterki telewizyjnej.
Nie słyszałam co powiedziała dalej. W głowie szumiały mi jej słowa.
‘’ …osądzony o morderstwo siedemnastoletniej kobiety…’’
Pomogłam uciec mordercy z więzienia. Usiadłam na kanapie, inaczej przewróciłabym się. Miałam ochotę płakać i krzyczeć jednocześnie. Znacie to uczucie gdy jesteście tak źli że aż smutni? I to w dodatku na samego siebie? Ciągle wypominanie sobie ‘’mogłam to zrobić inaczej’’, ‘’nie musiałam tego robić’’…
Nie miałam pojęcia co robić. Gdybym mogła, cofnęłabym czas i nigdy nie pozwoliła Luke’owi wyjść z więzienia. Żałowałam słów które powiedziałam do niektórych osób. Żałowałam tego jak nie doceniałam czasem tego co robili dla mnie rodzice. Żałowałam że poszłam do szkoły plastycznej, w której nie dawałam sobie rady. Ale to było nieważne. Wiedziałam że tego będę żałować do końca życia, i że konsekwencje mogą być wielkie. To nie była mała rzecz, tylko przestępstwo.
-Alex!- usłyszałam głos ojca wchodzącego do domu.
Jeszcze tego mi brakowało. Nie miałam odwagi spojrzeć ojcu w oczy. Nawet go nie widziałam, ale wiedziałam że jest wkurzony jak jeszcze nigdy. Wpadł do pokoju i spojrzał na mnie. Widziałam gniew w jego oczach, prawdziwy gniew. Nigdy go takiego nie widziałam.
-Tato… słyszałam o ucieczce.- odparłam cicho, czując jakby coś utknęło mi w gardle.
-Alex, Naomi, nie wychodźcie z domu. Nie wiecie do czego zdolny jest Hemmings. Obiecuję, że kiedy go znajdziemy, uduszę go gołymi rękami. Nie dość że przystawiał się do ciebie, to teraz uciekł z więzienia. Ucieczka zdarza się raz na paręnaście lat!- krzyknął tata.
-Spokojnie panie Nichols, proszę się o nas nie martwić.- uśmiechnęła się pocieszająco Naomi.
Ale ja nie umiałam nic powiedzieć. Stałam jak słup soli i wpatrywałam się w ojca. Czułam się jakby jakaś gruba ściana oddzielała moje oczy i uszy. Po prostu stałam i gapiłam się na czerwonego ze złości ojca, który zawzięcie coś tłumaczył. Nie wiedziałam co. Nie słyszałam. Nie chciałam słyszeć.
-Naoms… co się stało?- spytałam cicho i podbiegłam do przyjaciółki.
-Nigdy nie będę wystarczająco dobra. Ashton… zniknął. Jak każdy inny. Nie wróci już. Byłam dla niego tylko wakacyjną przygodą. Tyle.- pociągnęła nosem i wtuliła się we mnie.
-On nie był tego wart, Naomi.- szepnęłam i pogłaskałam przyjaciółkę po włosach.
-Świeża informacja! Z więzienia z Sydney uciekł jeden z więźniów. Luke Hemmings, osądzony o morderstwo siedemnastoletniej kobiety, dzisiejszej nocy uciekł z więzienia. Dyrektor obiektu nie wypowiada się na ten temat, a Sydney żyje w strachu. Morderca na wolności na pewno nie sprawia że czują się bezpiecznie…- usłyszałam głos prezenterki telewizyjnej.
Nie słyszałam co powiedziała dalej. W głowie szumiały mi jej słowa.
‘’ …osądzony o morderstwo siedemnastoletniej kobiety…’’
Pomogłam uciec mordercy z więzienia. Usiadłam na kanapie, inaczej przewróciłabym się. Miałam ochotę płakać i krzyczeć jednocześnie. Znacie to uczucie gdy jesteście tak źli że aż smutni? I to w dodatku na samego siebie? Ciągle wypominanie sobie ‘’mogłam to zrobić inaczej’’, ‘’nie musiałam tego robić’’…
Nie miałam pojęcia co robić. Gdybym mogła, cofnęłabym czas i nigdy nie pozwoliła Luke’owi wyjść z więzienia. Żałowałam słów które powiedziałam do niektórych osób. Żałowałam tego jak nie doceniałam czasem tego co robili dla mnie rodzice. Żałowałam że poszłam do szkoły plastycznej, w której nie dawałam sobie rady. Ale to było nieważne. Wiedziałam że tego będę żałować do końca życia, i że konsekwencje mogą być wielkie. To nie była mała rzecz, tylko przestępstwo.
-Alex!- usłyszałam głos ojca wchodzącego do domu.
Jeszcze tego mi brakowało. Nie miałam odwagi spojrzeć ojcu w oczy. Nawet go nie widziałam, ale wiedziałam że jest wkurzony jak jeszcze nigdy. Wpadł do pokoju i spojrzał na mnie. Widziałam gniew w jego oczach, prawdziwy gniew. Nigdy go takiego nie widziałam.
-Tato… słyszałam o ucieczce.- odparłam cicho, czując jakby coś utknęło mi w gardle.
-Alex, Naomi, nie wychodźcie z domu. Nie wiecie do czego zdolny jest Hemmings. Obiecuję, że kiedy go znajdziemy, uduszę go gołymi rękami. Nie dość że przystawiał się do ciebie, to teraz uciekł z więzienia. Ucieczka zdarza się raz na paręnaście lat!- krzyknął tata.
-Spokojnie panie Nichols, proszę się o nas nie martwić.- uśmiechnęła się pocieszająco Naomi.
Ale ja nie umiałam nic powiedzieć. Stałam jak słup soli i wpatrywałam się w ojca. Czułam się jakby jakaś gruba ściana oddzielała moje oczy i uszy. Po prostu stałam i gapiłam się na czerwonego ze złości ojca, który zawzięcie coś tłumaczył. Nie wiedziałam co. Nie słyszałam. Nie chciałam słyszeć.
__________________________
HEJ HEJ KOCHANI
Rozdział nie jest zadziwiająco długi, ale jestem z niego zadowolona, mimo wszystko. 27 lipca wyjeżdżam na dwa tygodnie, postaram się wrzucić jeszcze dwa rozdziały, ewentualnie napiszę zapasowy rozdział i poproszę przyjaciółkę aby wrzuciła. :)
Cieszy mnie niesamowicie że jest Was coraz więcej!
Przypominam o zakładkach po lewej stronie, odwiedzajcie, oglądajcie, whatever.
Cieszy mnie niesamowicie że jest Was coraz więcej!
Przypominam o zakładkach po lewej stronie, odwiedzajcie, oglądajcie, whatever.
xx
Genialne, czekam nn
OdpowiedzUsuń<3
Strasznie Fajne ;) Czekam na nastepne wrzucaj szybko;))
OdpowiedzUsuńtyle emocji, nic już kompletnie nie rozumiem :o
OdpowiedzUsuńCzuję się taka zagubiona...
OdpowiedzUsuńNo pojechał sobie i co? Chyba wróci, nie? Albo ona go znajdzie? Tyle pytań...
Uwielbiam to ff. ♥
Chcę nexta tu i teraz!